Niusy ;)

TRANSLATE THIS BLOG!


czwartek, 23 grudnia 2010

Sorry sorry sorry

and sorry again. My dear fans - it's nearly 12 months since I posted something last time. Yes, it's 23th of december and my last post is about New Year Eve. I was so absorbed in my work that had no time for my passions and I must admit - for you. Thank you for being with me all this time and pester me to start writing again. And finally I'm back.



---


Hyde Park, probably july? Waiting for JUBRIL (yes I remember your name panie Ola). Took few pictures and felt asleep under some tree for about an hour. Not too responsible thing when you have your phone, camera and weekly wage with you. Anyway, my devils were on guard.



piątek, 1 stycznia 2010

Londyn się nie popisał

Rok temu spędzałam światowego sylwestra z TVN 24 przed oczami, Don Omarem w uszach i Lechem w dłoni. Witałam Nowy Rok niemalże na całym wschodnim świecie. O godzinie 12 tradycyjnie wyszłam przed blok, coby powitać Nowe. Jak zwykle mieszkańcy osiedla Kasztanowego spisali się świetnie i zapewnili mi wspaniałe show, podczas którego trzęsłam się z zimna jak galareta, jednak nie mogłam opuścić ani jednego wybuchu. Potem zostałam godnie ugoszczona przez chłopaków z bloku. W końcu wybiła godzina pierwsza. Telefon od mamy, Big Ben wygrywający melodię w tle... i nagle poczułam, że mam misję. Po prostu - cokolwiek się nie stanie - za rok muszę TAM być!

I oto jestem. Co prawda pod samego Big Bena nie dotarłam, miałam jednak doskonały widok na London Eye. Ale wszystko po kolei.


Droga z Hainault pod samiućkiego Big Bena nie jest trudna. Hop w metro, przesiadka, i wysiadka. Powinno to zająć około 40 minut. Zgodnie z przewidywaniami powinnam dotrzeć o godzinie 23.30. Miałabym jeszcze trochę czasu, aby dojść do celu, ulokować się gdzieś pośród tłumów, pomarznąć w spokoju i wypróbować wszelkie ustawienia aparatu.

W praktyce jednak było zupełnie inaczej.
O godzinie 23.50 dalej tkwiłam pod ziemią, z niecierpliwości niemalże wydeptałam dziurę w wagonie. Przypomniałam sobie, że 'jaki Nowy Rok, taki cały rok'. Niekoniecznie chciałabym spędzić ten rok pod ziemią.
23.51 - drepczę dalej w miejscu i zaczynam w myślach wyklinać wszystko wokół.
23.52 - drepczę coraz agresywniej, klnę pod nosem
23.53 - drepczę jeszcze agresywniej, klnę na głos
23.54 - 23.57 - kręcę się w kółko, macham rękami i klnę w najlepsze razem z innymi współpasażerami
O godzinie 23.58 otworzyły się drzwi i zostałam "wyniesiona" przez tłumy na zewnątrz. Proces wychodzenia z podziemi można obejrzeć poniżej. ;D






Ze spokojnym sumieniem mogę teraz powiedzieć - mission complete. Zawiodłam się jednak, to nie to samo co Załom. Pokaz trwał jedynie 6 minut, ponadto fajerwerki nie należały do najbardziej wypasionych.
You've disappointed me, Boris.
Wybuchy wraz ze stosownym komentarzem zamieszczam poniżej. ;)




A za rok? Paryż! ;)