Niusy ;)

TRANSLATE THIS BLOG!


piątek, 29 maja 2009

Dwójmiasto czyli Gdańsk i Sopot

Relacja z cyklu 'Bigos poznaje świat, Skalniak Ericsson rejestruje'.
Wycieczka do Dwójmiasta miała miejsce w lipcu 2008. Gdańsk miastem pięknym jest, tego nie da się zaprzeczyć. Najwięcej emocji oprócz statków, których w Szczecinie też mamy pod dostatkiem, pomników dziada z oszczepem i pięknych kamienic dostarczyła jednak dziewczyna, która z nieznanych mi bliżej powodów próbowała zabić się rzucając z okna wieżowca. Ale jak to się skończyło - nie wiem. Wiem za to, że lody na rynku w Gdańsku są okrutnie drogie. Jak można tak zdzierać z biednego Bigosa?! Mimo wszystko jak na wytrawnego degustatora przystało, spróbowałam prawie wszystkich smaków, co odczułam boleśnie w portfelu.
Sopot natomiast niezwykle mnie rozczarował. Nawet nie zdążyłam poczuć, że jestem na molo, a już doszłam do końca. Powinno być przynajmniej do połowy Bałtyku! Poza tym ktoś chyba zapomniał wymienić mewom baterie, bo latały w miejscu - latały to za dużo powiedziane. Unosiły się nad ziemią i nie przesuwając się w żadnym kierunku machały skrzydłami. Zresztą, cała esencja tych miast zawarta jest na zdjęciach ;)













środa, 27 maja 2009

Klęski, tragedie i katastrofy...

czyli z igły widły i wigły z idły.
Od kilku dni trwam w oczekiwaniu na nadchodzącą, siejącą śmierć i spustoszenie burzę. W telewizji, radiu i internecie "reklamowana" jest co najmniej jako burza stulecia. Porwana wiatrem wszechogarniającej paniki zabiłam okna deskami, spisałam testament i czekam na koniec końców. Tymczasem nic nie nadchodzi. Kwiaty kwitną, wiaterek powiewa nadzwyczaj delikatnie, deszcz kapie jakby chciał, a nie mógł. Burzy ni widu, ni słychu.
I tu nasuwają się jakże istotne pytania. Po cholerę straszyć i psuć ludziom nerwy wyolbrzymionymi informacjami? Po kiego diabła siać zamęt? Tylko po to, żeby móc coś napisać, powiedzieć? Zapełnić czymś lukę w wiadomościach i biznes dalej się kręcił?
Zastanawiam się, czy teraz wszystkie hotele socjalne zaczną magicznie płonąć? Czy kaszlące świnie zawładną światem? Ludzie, takie rzeczy się zdarzają i to nie tylko w Erze.

czwartek, 7 maja 2009

Bezkres z dnia 16 stycznia


Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam, moi wierni fani 'Plaże za kościołem' w ujęciu zimowym. Jutro postaram się wrzucić zdjęcia majowe - tak dla kontrastu. Według mnie jest tam niezwykle pięknie zarówno zimą, wiosną, latem i jesienią. Pomijając 'zapach' rozkładających się ryb i zanieczyszczonej wody, dla mnie jest to miejsce magiczne. Zarośnięte trzciną brzegi, szumiące wierzby porośnięte... ? ... lianami rodem z dżungli! Niemożliwie? Zapraszam do odwiedzenia załomskich skarbów. Zawsze kiedy tam jestem mam ochotę zbudować sobie szałas i osiedlić się tam. Chociaż... Pewnie brakowałoby mi komputera, ale co za problem pociągnąć kabel i doprowadzić sobie trochę prądu? ;)








poniedziałek, 4 maja 2009

Widzieńsko 2 maja 2009


...I oto przed państwem długo wyczekiwana relacja z malowniczo położonej wsi, zwanej Widzeńsko. Zawitałam tam, po około półtora roku przygotowań psychicznych. Czy coś się zmieniło od mojego ostatniego pobytu? Niewiele - kino domowe jak stało, tak stoi ;)

Przybył jeden psi mieszkaniec, Wiercisław zwany potocznie Wiercikiem. Na początku miał do mnie jakieś 'ale', jednakże po krótkiej rozmowie zapoznawczej przekonał się do mnie i resztę dnia spędziliśmy w przyjaznej atmosferze. Pozwolił mi nawet uwiecznić siebie na zdjęciach, co więcej - sam pozował przybierając coraz to nowsze, wymyślne figury.

Co do stanu faktycznego kurestwa (poetyckie ujęcie drobiu) nie jestem pewna. Mogę jednak z całym przekonaniem stwierdzić, że jest ich dużo. Czy przybyło, czy ubyło trudno zliczyć. Jednego jestem pewna: kury się niosą, a babcia gotuje rosoły. Jakaś równowaga na pewno jest zachowana. W tym gospodarstwie nawet ptactwo wie, że czas to pieniądz, o czym możemy się przekonać patrząc na załączony obrazek.


Koty. Podobno są 4, a przynajmniej tak utrzymuje babcia. Ja widziałam jednego.

Mimo, że mamy maj, w Widzeńsku nadal czuć atmosferę Wielkanocy. Królik wielkanocny urzęduje sobie w najlepsze w głębi ogrodu, pogryzając soczystą wiosenną trawę i kapustę.

Pisząc o Widzeńsku nie sposób nie wspomnieć o mrocznej gęstwinie Puszczy Goleniowskiej, rwącej, dzikiej i niebezpiecznej Gowienicy i bulgoczących bagnach. Jako Wasza wierna i niezłomna reporterka udałam się i tam. Ludzie przecież mają prawo wiedzieć!
Specjalnie dla Was przedarłam się przez najstraszniejsze rejony owej puszczy wraz z moim nieodłącznym sprzętem rejestrującym. Oto wyniki ciężkiej reporterskiej pracy.