Niusy ;)

TRANSLATE THIS BLOG!


niedziela, 12 lipca 2009

Czarna Łąka, nie do końca taka czarna

Kilka dni temu, po ciężkich przeprawach z pompowaniem dziurawych opon, udało mi się wprowadzić w życie mój plan z wycieczką rowerową. Ok, rower sprawny jest! Tylko... Jak się na tym cholerstwie jeździ?! Jazdy na rowerze jednak nigdy się nie zapomina. Udało mi się nie zaliczyć ani jednej gleby, z czego jestem niesamowicie dumna.
Teraz należało jeszcze obrać kierunek, zgodnie z Mają wybrałyśmy Czarną Łąkę.
I tu zaczynają się schody. Nad Czarną Łąką zawisły czarne, burzowe chmury. Wyruszyłyśmy. Burzyć się nie burzyło, ale padać... a i owszem padało.
Jednak czy mały deszczyk mógłby przestraszyć wierną i niezłomną reporterkę Małgorzatę? Nigdy w życiu! Pedałowałyśmy więc dalej. I tak po jakiś 15 minutach wiernego i niezłomnego pedałowania oczom naszym ukazała się... Nie, nie łąka ;) Plaża, nic nadzwyczajnego. W marcu bardziej mi się tam podobało. Teraz nie odczułam klimatu jaki panuje na plaży Za Kościołem w Załomiu. Ni krzty dzikości, tajemniczości i magii tego miejsca. Za mało trzcin, zdechłych rybek na brzegu i przede wszystkim za dużo ludzi. Nic dziwnego. Praktycznie 'na plaży' postawione są domki wczasowe. To zbytnie ucywilizowanie psuje całą atmosferę. Ahh, co mnie jeszcze zniesmaczyło? Samochody wjeżdżające praktycznie do wody. No, ale to są tylko moje odczucia. Pewnie jakbym była rybakiem to też postawiłabym samochód blisko siebie, żeby mi przypadkiem go ktoś nie gwizdnął. Jedyne co mi się spodobało to kaczuchy ;)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, do odczytania w następnej wakacyjnej relacji ;)
Dziś zamiast zdjęć, będzie wideło ze zdjęćmi ;) Bateria była na wyczerpaniu, więc tylko tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz